Owulacja - no i co z tego?
Właśnie leżę sobie na kanapie i zdaje sprawę, że ten miesiąc starań zdany jest na porażkę. Nie staraliśmy się wcale dziś owulacja a mój mąż chrapie właśnie z sypialni. Mam ochotę wyjść z domu , nawrzeszczeć na kogoś i spytać po raz kolejny :dlaczego my? Dlaczego ja nie mogę mieć tak od po prostu dziecka? Dlaczego ciągle muszę patrzeć w kalendarz? Chodzić na wizyty? Załatwiać wszystko prywatnie bo na NFZ to można sobie prowadzi co najwyżej zdrowa ciążę. Czy kiedykolwiek nam się uda? Czy żyje nadzieja która nigdy nie skończy się na trzymaniu w ramionach swojego dziecka? Dlaczego muszę tak długo przez to przechodzić? I czemu coraz mniej wsparcia czuję w moich bliskich...
Mam dość dzisiejszego dnia. niech się już skończy..